Po dwudziestu dniach męczącej nauki szkolnej nasza klasa – czyli oczywiście VIc – stwierdziła, że przydałby się odpoczynek. Wspólnie z naszym wychowawcą, panem Grzegorzem Miszczykiem, zdecydowaliśmy się na wyjazd do Warszawy, gdzie pojechaliśmy 25 września. Towarzyszyli nam niektórzy uczniowie klas Vb, Vc, VIb i trójka opiekunów – kierownik wycieczki, pani Iwona Kowal, pani Joanna Wielicka oraz pan Grzegorz Miszczyk
W dzień wyjazdu spotkaliśmy się o godzinie 8:30 na dziedzińcu szkolnym. Wszyscy byli podekscytowani i ciekawi miejsc, które mieliśmy odwiedzić. Wizyta w Centrum Nauki zachęciła wiele osób do wycieczki, a tych, którzy wciąż wydawali się niezbyt zainteresowani ciekawymi doświadczeniami w Koperniku, na pewno przekonał Stadion Narodowy, bo w naszych wieczornych planach było dokładne zwiedzanie dumy Polaków. Dopiero po upływie dziesięciu minut udało się odczytać listę uczestników. Ale żeby nie było tak prosto, musieliśmy przejść na parking pod kościołem, gdzie czekał na nas autokar, nasz transport do warszawskiej przygody.
Podróż przebiegła nam spokojnie, można by rzec – nudno, gdyż niestety nie jechała już z nami była klasa VIa, w czerwcu umilająca nam drogę do Krościenka śpiewem. Od czasu do czasu pani przewodnik dzieliła się z nami ciekawymi faktami na temat miejsc, przez które przejeżdżaliśmy.
Do Warszawy dojechaliśmy około godziny 12:00, mieliśmy co prawda jeszcze sporo czasu, seans w planetarium Niebo Kopernika rozpoczynał się o 13:00, ale ciągle trafialiśmy na czerwone światła na skrzyżowaniach i cały nasz zapas minął. Po odebraniu biletów weszliśmy po schodach na piętro, gdzie mieściła się sala kinowa – wielka kopuła z wygodnymi fotelami. Po zapadnięciu ciemności okazały się zbyt wygodne – kilka osób, zmęczonych długą podróżą, po prostu zasnęło, lecz większość w skupieniu oglądała film. W połowie seansu w naszym filmowym statku kosmicznym rozległ się alarm, całkiem głośny. Wtedy wszyscy, zupełnie rozbudzeni, uczestniczyli w misji ratowania świata przed asteroidą, zagrażającą cywilizacji. Oczywiście udało się nam i wyszliśmy przed salę, opowiadając sobie jedno przez drugiego swoje odczucia. Film był istotnie bardzo ciekawy, dowiedzieliśmy się wiele rzeczy o pierwszym, drugim i trzecim prawie Keplera, pierwszym prawie Newtona, odbyliśmy podróż na Saturn i spędziliśmy czas pod rozgwieżdżonym niebem. Planetarium wywarło na nas ogromne wrażenie.
Za rogiem czekały na naszą grupę kolejne emocje. Tak, tak, za rogiem – tam właśnie znajdowało się wejście do Centrum Nauki Kopernik, miejsca, które łączy zabawę z nauką w wielu doświadczeniach z dziedziny fizyki, anatomii i nie tylko. Dostaliśmy około czterech godzin na zwiedzenie oraz wiedzenie… nie, wróć, jedzenie w bistro Wiem. Po podzieleniu się na grupki rozeszliśmy się.
Centrum Nauki jest ogromnym obiektem i nie sposób wymienić jego wszystkich atrakcji. Wszystkie doświadczenia są ciekawe i interesujące, ale jest tam ich po prostu zbyt dużo nawet jak na cały dzień zwiedzania. Wielu osobom z naszej klasy spodobała się zabudowana karuzela, w której (oczywiście podczas kręcenia się obiektu) trzeba było przerzucić piłkę do osoby siedzącej naprzeciwko, dużym uznaniem cieszył się również Teatr Światła – kilka pomieszczeń z różnymi obiektami, oszukującymi ludzki wzrok za pomocą świateł i cieni. Niektórzy od razu poszli do działu z anatomią, gdzie można się dowiedzieć ile metrów ma jelito, obejrzeć człowieka od środka, czy siłować się na rękę z… samym sobą. Na wielu wywarł największe wrażenie Teatr Elektryczności, miejsce po brzegi „naładowane” doświadczeniami związanymi ze światem elektryczności. A ci, którzy lubią pobijać rekordy, powędrowali do sektora z rekordami zwierząt. Mierzyli się oni z kurą na bieg, z lwem na ryk, z wężem na elastyczność ciała, oraz ćwiczyli swą szybkość reakcji. Zamykaliśmy się także w bańkach mydlanych, wysyłaliśmy ciśnieniową rakietkę i mogliśmy poczuć siłę małego trzęsienia ziemi.
Żal nam było opuszczać Centrum Nauki. Nie udało nam się zobaczyć wszystkich obiektów, ale to i tak byłoby niewykonalne nawet przy większej ilości czasu. Pocieszyliśmy dopiero na Stadionie Narodowym. Już sama wielkość naszego sportowego przybytku zadziwiła wielu – na trybunach zmieściłoby się około ¼ mieszkańców Kielc. Powiedział nam o tym przewodnik, który w trakcie zwiedzania dostarczył nam jeszcze wielu innych faktów na temat Stadionu – na przykład, że zakładanie murawy trwa niekiedy nawet dziewięć dni.
Na Stadionie, przemierzając Trasę Piłkarza, siedzieliśmy na trybunach, zwiedzaliśmy piłkarskie szatnie, gdzie zobaczyliśmy koszulki naszej reprezentacji, oglądaliśmy łaźnie z wannami z hydromasażem (ci nasi zawodnicy to mają dopiero relaks!), oraz mogliśmy poczuć się jak prawdziwi piłkarze, wychodząc na płytę Stadionu. Odwiedziliśmy także salę konferencyjną, w której nasza klasa odbyła nieudaną konferencję prasową. Stamtąd przejściem za trybunami udaliśmy się do hallu.
Kiedy już wszyscy zrobili sobie zdjęcia przed Stadionem, poszliśmy do autokaru. Po przeliczeniu uczniów (na szczęście nikt nie został w łaźni czy szatni) ruszyliśmy w drogę powrotną do domu.
W Kielcach przywitały nas ciemności i… rodzice.
Autor: Anna Brzezińska, kl. VIc